<Batalion d'Amour> page
<Labirynt Zdarzen> album page

Synowie Buntu

Synowie buntu, dzieci s³oñca, rozwiane na wietrze wasze marzenia
gdziekolwiek pójdziecie cokolwiek zrobicie, nowa era nie nadejdzie.
D³ugie czarne limuzyny, wpatrzeni w przestrzeñ pe³n± ¶wiat³a
Bogowie kolorowych t³umów, wnoszeni na rêkach wprost do nieba
Mówcie tak, na ka¿de ich s³owo na koñcu ¶wiata,i w moim kraju
Gromkie brawa za ka¿dy grymas, czas ju¿ zmieniæ swoje marzenia
Pytam dlaczego wci±¿ widzê cia³a, s³yszê syreny czujê ogieñ
Jedna godzina spokoju dla miasta, by³aby jego odkupieniem

Mi³o¶æ, mi³o¶æ nie wie co znaczy ból,
mi³o¶æ nie wie co to kolor skóry
mi³o¶æ nie wie co to lêk

Ciemne ulice, niebieskie ¶wiat³a ty mo¿esz staæ w samym ¶rodku
bulwary zawiedzionych nadziei, bulwary gdzie umar³o s³oñce.
Uciekasz w noc, jej ch³odne objêcia, pieprzone sny i tak ciê dopadn±
Do rana bêdzie tak bardzo daleko, histeria urz±dzi sobie zabawê
Zobaczysz gwiazdy na zimnym niebie, bêd± spada³y na twoj± g³owê
zobaczysz mi³o¶æ wstawion± w witrynê, mi³o¶æ której nikt nie kupi
Brudne kobiety, brudne ulice rêce ludzi obdartych z wszystkiego
choroba ubrana w szare p³aszcze, tak wreszcie wsta³o s³oñce.

close window